„Prototype”, albo jak wolą spece od PR – [Prototype], to zadziwiający tytuł. Nie ma w nim praktycznie ani jednego oryginalnego elementu, ale ich połączenie daje wyjątkowo strawną miksturę, zwłaszcza jeśli przyjmować ją w małych dawkach.
Ustalmy jedną rzecz – „Prototype” daje kupę zabawy. Cóż bowiem może być lepszego od wcielenia się w obdarzoną supermocami postać, u stóp której leży cały Manhattan, pełen wojska, mutantów i ludności cywilnej. W dodatku bohatera nie krępują żadne lateksowe gatki, etos herosa i amerykańska flaga na torsie. Alex Mercer pragnie się dowiedzieć kim jest, skąd ma nadnaturalne umiejętności i czemu obudził się w kostnicy – niezbyt to swoją drogą oryginalne – i żeby poznać prawdę nie cofnie się przed niczym.
„Prototype” daje kupę zabawy, pomimo faktu, że tak naprawdę jest zbieraniną elementów z różnych gier, w które wielokrotnie już graliśmy. Eksploruje do cna schemat zręcznościówki o superbohaterze i bardzo niewiele do niego wnosi. Choć wydaje się, że mamy olbrzymie możliwości, to wiele z nich zostało ledwie zasygnalizowanych i aż się proszą o lepsze wykonanie. Bo „Prototype” jest dobry, ale mógłby być jeszcze lepszy, gdyby poprawiono te elementy:
1. Supermoce
Najważniejszy element wpływający na radochę z grania – Alex ma ich sporą ilość, a standardowo każdą można rozwijać za zdobyte punkty doświadczenia – choć tak naprawdę część gracz wykupuje tylko z ciekawości. Oprócz szeregowych ciosów dostępne są potężne dewastatory, zdolne zrujnować całą ulicę. I właściwie nie brakuje mi tu niczego, poza odrobiną oryginalności. Twórcy Alexa bezczelnie skopiowali moce rozmaitych herosów – z wyglądu przypomina nieco Venoma (ma nawet mackę), może wykształcić sobie szpony niczym Wolverine, pięści na miarę Thinga albo zbroję godną Predatora, a do tego adekwatne ostrze i tryb widzenia. Brakuje mi czegoś, co czyniłoby tę postać szczególną – choć może na to wyróżnienie zasługuje…
2. Moc konsumpcji innych
Właściwie żadne określenie nie oddaje istoty tej zdolności – Alex jest w stanie wchłonąć, zaabsorbować lub, jak kto woli, skonsumować dowolną osobę, by pożywić się jej energią życiową. Dodatkowo uzyskuje możliwość zmiany kształtu w tę postać, a od ważniejszych dla fabuły osób kradnie też wspomnienia lub umiejętności. Trochę szkoda, że nie rozwinięto możliwości jakie daje konsumowanie konkretnych osób – aż się prosi o możliwość szerszego dowodzenia żołnierzami, hakowania systemów obronnych – stary „Messiah” niech będzie przykładem. Tu rodzaj skonsumowanego człowieka właściwie nie ma wpływu na grę – nie licząc kilku dowódców wojskowych. Brak mi też bonusów wynikających z konsumowania innych mutantów – nie można się w nie zmienić, a tylko raz zdarza się, że zdobywamy w ten sposób nową umiejętność – resztę trzeba już kupić normalnie. Polowania na mutanta odpowiedniego rodzaju byłby bardziej ekscytujące…
3. Fabuła
Twórcy wpadli na bardzo ciekawy pomysł jej przedstawienia. Oprócz klasycznych przerywników w grze, Alex zdobywa strzępki wspomnień konsumowanych postaci. Są to świetnie zrealizowane filmiki, gdzie przeplatają się zdjęcia, video i urywki gry. Całość układa się w olbrzymią sieć, a uzupełniając kolejne kawałki, układamy spójną historię. Cóż jednak z tego, skoro fabuła jest skrajnie przewidywalna: wymykające się spod kontroli tajne eksperymenty, rząd USA tuszujący efekty za pomocą sił specjalnych i amnezja głównego bohatera. W połowie gry odechciewa się szukać kolejnych wspomnień, bo cała intryga jawi się nam jak na dłoni. Dramatyczne zwroty akcji niby są, lecz także do zgadnięcia.
4. Inteligencja przeciwnika
Przeciwnicy w „Prototype” stanowią wyzwanie tylko dlatego, że jest ich dużo. Ale i tak pościg można zgubić chowając się za rogiem lub w bramie i zmieniając wygląd. Żołnierzy nie dziwi, że z zaułka, w którym ścigali Alexa wychodzi sierżant lub księgowa. A tylko lekkie podejrzenia wywołuje facet w garniturze spadający z nieba na środek ulicy. Nie rozpoznają także oryginalnego wyglądu Alexa. Może spokojnie spacerować między patrolami – dopóki nie zaatakuje, żołnierze są jak ślepi.
5. Małe zróżnicowanie misji
Mimo zdolności przemiany, większość misji sprowadza się w efekcie do radosnej rozwałki, a zadań skradankowych jest ciut za mało – i prawie zawsze można je alternatywnie rozwiązać za pomocą… chamskiej rozwałki. Pojawia się niby możliwość cichej infiltracji baz wojskowych, ale czuć tutaj niewykorzystany potencjał. A może twórcy nie chcieli, by Alex by zmutowanym Hitmanem? Ja bym się nie obraził, gdyby czasem trzeba było kogoś dopaść po cichu i nie dać się wykryć. Do poprawienia w „Prototype 2”.
6. Uproszczone miasto
Mało modeli budynków, ludzi i samochodów oraz niewielka ich szczegółowość to cena jaką płacimy za olbrzymi i tętniący życiem teren do eksplorowania. Razić też może fakt, że miasto zostało podzielone na strefy kontrolowane przez armię i mutantów, które kończą się nieco zbyt ostro, a między nimi jak gdyby nigdy nic toczy się normalne życie. Chwilami miałem wrażenie, że nie ma żadnej kwarantanny. Na szczęście z czasem chaos się powiększa. Poza tym Nowy Jork dotknięty infekcją wygląda fenomenalnie – spanikowane tłumy, korki uciekających samochodów, wojsko pacyfikujące mutantów. Podział na strefy jest nieco sztuczny, ale twórcy fajnie zagrali kolorami – sektory miasta opanowane przez mutantów pokolorowane są z lekkim przesytem barwy czerwonej i dodatkiem zabrudzeń, zaś sektory neutralne są czystsze i w bardziej pastelowych barwach – świetnie to wygląda, gdy przemierzamy miasto skradzionym helikopterem. Wygląda to ciekawiej niż w powstającym równolegle i bazującym na podobnym pomyśle „Web of Shadows”. Choć tam akcja działa się wszędzie, to elementy infekcji wyglądały nieco jak kartonowe dekoracje.
Pewnie można by wywlekać kolejne zarzuty – ale nie ma po co. To marudzenie fana gier tego typu, który liczył, że w „Prototype” będzie spełnieniem marzeń i opus magnum gatunku, a dostał niezłą fuzję różnych gier superbohaterskich. Jest blisko ideału, bowiem po przymknięciu oka otrzymujemy grę bardzo dobrą, a wspomnianych zarzutów się z początku nie zauważa. Na początku „Prototype” oszałamia. Oszałamia otwartym światem, gdzie biegamy po dachach i ścianach niczym Altair na sterydach, szybujemy między wieżowcami, z rozpędu wskakujemy na helikopter, by po chwili rozbić go w środku stada mutantów. Oszałamia widowiskowością walki i potęgą bohatera, który ciska samochodami, rozjeżdża ludzi czołgiem i niszczy budynki (co prawda tylko niektóre). „Prototype” to miasto, masa i masakra – naprawdę czuć tu potęgę bohatera, a jeśli komuś mało supermocy, to na ulicy leży wojskowy sprzęt i broń – wystarczy brać. Tempo, adrenalina, mnogość sposobów walki – to się w tej grze liczy i takich wrażeń gra oferuje naprawdę mnóstwo – nawet jeśli kosztem innowacyjności. Choć pewnie nie zechcecie jej przechodzić drugi raz – z powodu liniowości i braku wyborów moralnych. Za to jest tryb ponownego przejścia z całym zdobytym zestawem mocy – bo o czad i zniszczenie tu chodzi. Aczkolwiek jeśli w którymś momencie ziewniecie dyskretnie, to przypomnijcie sobie o tym tekście.
Jedno mnie tylko uwierało w „Prototype” – ta gra jest bardzo brutalna. Co prawda jest to brutalność tak groteskowa i przerysowana, że żaden dojrzały człowiek nie weźmie jej poważnie. Ale jednak potraktujcie serio [18] na pudełku. Niejedno już w grach widziałem, a tu czułem lekki dyskomfort, gdy pod gąsienicami czołgu ginęły dziesiątki uciekających na ślepo cywilów.
A na bonus – jak błyskotliwie udowodnić, że „Prototype” jest lepszy od „Infamous”.
„czułem lekki dyskomfort, gdy pod gąsienicami czołgu ginęły dziesiątki uciekających na ślepo cywilów. ”
ale nawet nie przyszlo ci do głowy żeby ich omijać, co? ;D
moralność głównego bohatera fajnie wyśmiał yahtzee w swojej recenzji kliku klik
Próbowałem, ale na pewnym etapie gry jest taki chaos, że się nie da. ;)
„Na początku “Prototype” oszałamia. Oszałamia otwartym światem, gdzie (…) szybujemy między wierzchowcami…”
:)
Nakryłeś nas i nasz przekaz podprogowy dotyczący najważniejszego elementu w komiksach – pleców konia ;).
Mother superior jump xbox360. Szzit kolejna gra dla ktorej powinienem zanabyc pudło.
Gralem, jest swietna